
Dzięki pani Angelice na zdjęcie załapał się choć raz nasz „fotoreporter” Wu. Widzimy, jak wraz z Ewą zabezpieczają opaskami zaciskowymi klatkę-łapkę ze złapanym kotem – by kot na pewno nie uciekł.
Wczoraj Ewa znowu złapała na Górnym Mokotowie 5 kotów, z czego do Koterii trafiły 4, bo jedną kotkę trzeba było wypuścić – okazała się karmiącą matką.
Koty łapały się różnie – jeden błyskawicznie, z ostatnim trzeba było się namęczyć i dopiero podziałało jako przynęta jedzenie, jakim pan karmiciel zwykle karmi „swoje” stadko.
Właśnie to jest w łapaniu w tym miejscu najpiękniejsze – jest wielu karmicieli-opiekunów kotów, którzy w dodatku wspaniale ze sobą współpracują dla dobra swoich podopiecznych. Wszyscy mieszkańcy, których tam spotkaliśmy, są życzliwie nastawieni do kotów, rozumieją potrzebę sterylizacji, kibicują łapaczom, niektórzy nawet pomagają. No i – jako wisienka na torcie ;) – jest pani Angelika, która – nie mieszkając tam, a tylko pracując w okolicy – interesuje się tymi kotami, dogląda je i perfekcyjnie przygotowuje łapanki. Mieszkańcy i okazjonalni karmiciele są uprzedzeni o łapaniu porozwieszanymi ogłoszeniami, poproszeni o niedokarmianie w tym dniu, opiekunowie kotów czekają umówieni na miejscu, przynęta jest przyszykowana. Takie łapanie jest i przyjemne, i – jak widać – skuteczne. :-)
Do złapania jest tam jeszcze kilka kotów – Ewa pewnie będzie tam przyjeżdżać z przyjemnością. :)
PS
Przypominamy, że Ewa praktycznie łapie codziennie, po swojej pracy zawodowej, czasem ma nawet kilka łapanek jednego dnia. Na ogół łapie sama, nasze relacje pokazują więc jakąś 1/7-1/10 jej wolontariackiej działalności (nie liczymy tymczasowania kotów i zajmowania się adopcjami kotów z Koterii!). Tylko wtedy ją podglądamy, gdy towarzyszy jej jakiś koteryjny „fotoreporter”. ;-)