Dawno, dawno temu snuła się w internetach mała dziewczynka. Jak to w przestrzeni wirtualnej bywa, nasza bohaterka poruszała się na oślep i bez planu. Najwyraźniej jednak dobra matka chrzestna czuwała nad bezmyślną dziewczynką, bo sprawiła że mała zaczęła pisać blog o kotach.
Blog przeczytał szlachetny rycerz i z wysokości białego konia powiedział:
-Pani Kingo, mogłaby z tego być niezła książka.
Dziewczynka uwierzyła rycerzowi i postanowiła, że napisze książkę o kotach, która rozweseli, wzruszy, a nawet skłoni do refleksji.
Czy jej się to udało?
Nie będę was przekonywać - w księgarniach zatrzęsienie papierowego dobra o tytule „Biuro kotów znalezionych”. Czytajcie.
Pomyślałem sobie, że nie powinno być „Baśń o Kopciuszku” tylko „Baśń o Kociuszku” :)
Przeczytane, wypłakane, roześmiane. Szkoda tylko że starczyła na jeden wieczór i pół nocy. Kiedy druga cześć ?
Mam nadzieję, że życie i reakcje czytelników poprowadzą mnie do drugiej części. Choć, rzecz jasna, ostatnie słowo będzie należało do wydawcy. A koty – wiadomo – będą przy mnie zawsze, więc materiału nie zabraknie.